– Kiedyś nazwałam to co robię „montażami plastyczno-literackimi”, ale z czasem przezwałam na „fotowiersze”, bo podłożem do powstania grafiki jest fotografia lub jej fragment, natomiast treść literacka to wiersz lub jego fragment. Nazwa krótsza i słowotwórcza lepiej wpada w ucho i zapada w pamięć – mówi Bożena Boba-Dyga, z wykształcenia konserwatorka zabytków, z zamiłowania poetka, która na co dzień oprócz konserwacji i pisania wierszy zajmuje się malarstwem i grafiką. Jej „fotowiersze” to pomysł na grafikę, ale też ciekawą, niepowtarzalną pocztówkę, bo w takiej formie są rozprowadzane.
– Najczęściej montuję własną fotografię z własnym tekstem, ale bywa i tak, że do swojej fotografii wklejam cudzy tekst, jak np. Stanisława Stabro – opowiada artystka, której utwory poetyckie stanowią też inspiracje dla innych. – Bywa więc, że to ktoś do mojego wiersza da mi swoją fotografię, jak było z Piotrem Opalińskim, lub inne dzieło plastyczne, jak w przypadku Lucy Martin Pawlikowski.
Bożena Boba-Dyga bardzo ceni sobie współpracę.
– Jest dla mnie czymś w rodzaju tworzywa, materiału technologicznego – mówi plastyczka i poetka, która jest uczennicą Olgi Szwajgier.
– To ona zwykła była mawiać, że: „współpraca jest zaszczytem, a rywalizacja hańbą” – cytuje artystka swoją profesor i dodaje, że sama jest maksymalistką: – A jak mawiał Francis F. Coppola, porównując dzieła filmowców do budowniczych średniowiecznych katedr: „nikt w pojedynkę katedry nie zbudował.”
Dla Bożeny współpraca jest inspirująca, bo talenty się wzajemnie wzmacniają i namnażają, a to że dzieło jest wspólne niczemu nie szkodzi.
– „Fotowiersze” powstały, bo w sztuce lubię synkretyzm, czyli łączenie różnych jej dziedzin – „correspondance des arts”, szukanie przestrzeni intermedialnych – tłumaczy plastyczka, której pisanie i fotografowanie towarzyszą od dziecka.
– Jako zupełnie malutka dziewczynka, mniej więcej 5 letnia, nauczyłam się czytać i pisałam bajki samodzielnie je ilustrując rysunkami, natomiast mniej więcej w podobnym wieku zaczęłam fotografować aparatem mojego dziadka. Był to mieszkowy zeiss-ikon na klisze szerokoobrazkowe. I tak już zostało – wspomina Bożena, która dziś należy zarówno do środowiska pisarzy jak i plastyków, a nawet muzyków.
Jako fotograf i fotografik lubi fotografować szczegóły, struktury, zauważać faktury i kolory, bo jak sama mówi: – Fotografia, podobnie jak wiersz, utrwala zauważenie, które może ujść uwagi.
W swoich pracach Bożena Boba-Dyga stosuje najprostsze techniki:
– Skoro chcę robić jednocześnie dużo różnych rzeczy to wybieram najkrótsze drogi do celu – mówi i tłumaczy, że w przypadku „fotowierszy” są to aparat cyfrowy i fotoshop. Jednak często w zakresie obróbki cyfrowej korzysta z pomocy przyjaciół artystów. W ten sposób jej „fotowiersze” stają się pomysłem na płaszczyznę współpracy i burzy mózgów.
– Są pretekstem do syntezy – symbiozy – wyjaśnia artystka.
kontakt: http://bbd.artforum.net.pl/