– Lalki kochałam od zawsze, ale szczególną miłością, bo nigdy się nimi w dzieciństwie nie bawiłam, tylko patrzyłam na nie i marzyłam o czymś pięknym – mówi Ludmiła Bossowska, w internecie znana jako Mila, która na emeryturze postanowiła zająć się lalkarstwem. Artystka sama przyznaje: – Miłość do lalek idzie ze mną przez całe życie.
– Szyć lalki zaczęłam dwa lata temu, gdy zobaczyłam podobny projekt w internecie – opowiada lalkarka, przyznając, że… po prostu „zachorowała na lalki”. – Nie mogłam jeść i spać, bo cały czas kombinowałam, jak to zrobić – dodaje, wspominając przy tym, że przekopała cały Internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat robienia lalek, a nawet kupowała sekrety od mistrzów lalkarstwa. Jednak zawsze chciała zrobić własną lalkę, nie naśladując nikogo.
– Zaczynałam od małych, takich trzydziestocentymetrowych, z malowaną twarzą – zdradza artystka, która dopiero rok temu spróbowała zrobić lalkę z twarzą w 3D i… udało się. Teraz tworzy ich dość sporo.
– Najpierw filcuję główkę z wełny lub puchu syntetycznego, potem przykrywam tkaniną, przyklejam włoski, szyję ciałko, wymyślam strój i voila! Lalka jest gotowa – mówi Mila, podkreślając, że to tylko wydaje się proste, bo jedna lalka to 80 godzin pracy. A przecież trzeba jeszcze stworzyć sam projekt.
– Używam tylko najlepszych materiałów, czyli jest to naturalny moher, by stworzyć włosy, do tego holenderska dzianina, bawełna, naturalna skóra na buty i wreszcie szklane oczy – zdradza artystka, która robi lalki według szkoły waldorfskiej, bo stawia na kreatywność i wyobraźnię.
– Do tego dokładam dużo większą szczegółowość – przyznaje Mila Bossowska, której główne plany to dążenie do doskonałości, by pewnego dnia ludzie oglądający jej lalki mieli pytanie: „Czy to lalka? Czy dziewczynka?”