– Jako młody chłopak, rzeźbiłem łódeczki z kory i tak to się zaczęło – mówi Tytus Wysocki, warszawski artysta rzeźbiarz, któremu drewno i dłuto towarzyszą od zawsze. Pochodzi z Legionowa, ale żyje i mieszka w Warszawie. Tam też na Rynku Starego miasta sprzedaje swoje prace. Mimo, że w zawodowym dorobku nie ma ani jednego dyplomu szkoły artystycznej, jego warsztat może zadziwić niejednego znawcę tematu. Tytus jest członkiem Związku Artystów Plastyków – Polska Sztuka Użytkowa. Artysta czasem sięga po glinę ceramiczną, ale najczęściej rzeźbi w drewnie.
– Najbardziej lubię rzeźbić twarze, totemy i abstrakcyjne wzory, w których każdy może zobaczyć coś innego – mówi Tytus i pokazuje swoje ostatnie prace. Wśród nich są i płaskorzeźby i… rzeźby użytkowe takie jak ramy do obrazów, luster czy zegary. Wykonuje też krzyże, podstawki pod telefony, świeczniki i inne przedmioty codziennego użytku.
– Kora topolowa jest wdzięcznym, miękkim materiałem, który sam podpowiada jak pociągnąć dłutem – mówi i pokazuje trzymany w ręku kawałek kory.
– Kora do mnie przemawia, w każdym jej kawałku widzę ornament, twarz albo postać – przekonuje artysta, którego do pracy inspiruje głównie natura. – Ona sama podsuwa pomysły na nowe rzeźby.
Choć wśród swoich mistrzów, których podziwia za rzeźbiarska zręczność i doskonałość wyrazu Tytus Wysocki wymienia – Wita Stwosza i Xawerego Dunikowskiego, to fascynuje go też sztuka etniczna.
– Dlatego głównym motywem w mojej twórczości są twarze: nierealistyczne, karykaturalne, „w krzywym zwierciadle”, czasami wręcz abstrakcyjne – mówi artysta i przyznaje, że znajomi w jego rzeźbach dopatrują się „niemego krzyku lasu” albo „duchów uwięzionych w drzewach”. I coś w tym z pewnością jest.
Kontakt: /www.facebook.com/TytusMasha/